po wodę
Wtorek, 26 maja 2015 | dodano:26.05.2015
Po wodę co ma dużo wapnia, którą piję w ramach uzupełniania owego wapnia w diecie. Z wiatrem się miło jechało! Chciałam jeszcze truskawki kupić, ale o 16 to już ciężko warzywa i owoce dostać, wszystko się zwija... Jedynie jakieś mało dojrzałe były.
Dane wycieczki:
Km: | 8.50 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
ścianka i herba
Poniedziałek, 25 maja 2015 | dodano:25.05.2015
Na ściance pustki, aż miło. Rano w tygodniu jest cudownie - nie ma problemu, że wszystkie liny pozajmowane :) Cały czas wspinam się ostrożnie, aby się nie skontuzjować. Ale ile można... ;) Spróbowałam VI.1, która była kiedyś VI+. Może z 1/3 się udało, ale walka była i satysfakcja też :)
Po wspinie w końcu przypomniałam sobie, że w pobliżu jest rynek z duuużą ilością warzyw i owoców. Obkupiłam się, że aż sakwa po brzegi się wypełniła i to niezapięta... Trzeba brać dużą jednak! Truskawki są już po 5 zł! Lato idzie! :D
Popołudniu jeszcze herbata u młodej matki. Zanim urodziła, to pytałam osób bardziej doświadczonych, po jakim czasie można młodą matkę bezpiecznie odwiedzić i ogólnie co i jak. Mówiły, że po 2 tygodniach, że matki nie mają na nic czasu, że fajnie jakbym choć z zakupami, praniem, czy gotowaniem pomogła. Zaszłam, a tam luz blues, pranie zrobione, mieszkanie sprzątnięte, matka rozpromieniona i wcale nie wyglądająca na zmęczoną. Młoda też w czasie herbatkowania nie robiła awantury na szczęście, tylko leżała, drzemała i ewentualnie przebierała odnóżami. Dobry model się znajomej trafił chyba.
Po wspinie w końcu przypomniałam sobie, że w pobliżu jest rynek z duuużą ilością warzyw i owoców. Obkupiłam się, że aż sakwa po brzegi się wypełniła i to niezapięta... Trzeba brać dużą jednak! Truskawki są już po 5 zł! Lato idzie! :D
Popołudniu jeszcze herbata u młodej matki. Zanim urodziła, to pytałam osób bardziej doświadczonych, po jakim czasie można młodą matkę bezpiecznie odwiedzić i ogólnie co i jak. Mówiły, że po 2 tygodniach, że matki nie mają na nic czasu, że fajnie jakbym choć z zakupami, praniem, czy gotowaniem pomogła. Zaszłam, a tam luz blues, pranie zrobione, mieszkanie sprzątnięte, matka rozpromieniona i wcale nie wyglądająca na zmęczoną. Młoda też w czasie herbatkowania nie robiła awantury na szczęście, tylko leżała, drzemała i ewentualnie przebierała odnóżami. Dobry model się znajomej trafił chyba.
Dane wycieczki:
Km: | 10.00 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
chińczyk, przychodnia i port
Piątek, 22 maja 2015 | dodano:22.05.2015
Jakiś czas temu przy Piastowskiej powstał nowy chińczyk. Uwielbiam większość azjatyckich barów, więc musiałam koniecznie i ten przetestować. Wzięłam to, co lubię najbardziej - ryż zasmażany. Niestety nie był on wysokich lotów. Nieco suchy, niedoprawiony. Takie coś mogę w domu przygotować... Pewnie przetestuję jeszcze jedno danie kiedyś, ale póki co ten bar zdecydowanie przegrywa z chińczykiem z Osowej, Tamaryndem (galeria Przymorze), czy też z barem w najdłuższym falowcu przy Obrońców Wybrzeża.
Następnie zajechałam do przychodni dowiedzieć się o zapisane mi przez 'lekarze rehabilitacji' zabiegi. No niestety - NFZ zdecydowanie ma w dooopie to, czy kogoś coś boli. Na ortopedę czekałam niecały miesiąc (bardzo krótko!), na wizytę u 'lekarza rehabilitacji' 5 miesięcy, a na zabiegi (które i tak by zapewne nic nie dały, bo rok temu miałam podobne i nic nie dały) - musiałabym czekać jeszcze 3 miesiące. Gorzki śmiech, ale co poradzić. Nigdy więcej nie będę próbować załatwić rehabilitacji na NFZ, bo się nie da jak widać. Trudno - albo doznam cudownego ozdrowienia, albo doczekam się czasów kiedy będzie mnie stać na prywatnego fizjoterapeutę, albo przestanę chodzić to może NFZ zacznie cokolwiek działać.
W porcie obejrzałam sobie 'Party girl'. Może być. Całkiem nieźle zrobiony.
Następnie zajechałam do przychodni dowiedzieć się o zapisane mi przez 'lekarze rehabilitacji' zabiegi. No niestety - NFZ zdecydowanie ma w dooopie to, czy kogoś coś boli. Na ortopedę czekałam niecały miesiąc (bardzo krótko!), na wizytę u 'lekarza rehabilitacji' 5 miesięcy, a na zabiegi (które i tak by zapewne nic nie dały, bo rok temu miałam podobne i nic nie dały) - musiałabym czekać jeszcze 3 miesiące. Gorzki śmiech, ale co poradzić. Nigdy więcej nie będę próbować załatwić rehabilitacji na NFZ, bo się nie da jak widać. Trudno - albo doznam cudownego ozdrowienia, albo doczekam się czasów kiedy będzie mnie stać na prywatnego fizjoterapeutę, albo przestanę chodzić to może NFZ zacznie cokolwiek działać.
W porcie obejrzałam sobie 'Party girl'. Może być. Całkiem nieźle zrobiony.
Dane wycieczki:
Km: | 18.50 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
ścianka i port
Czwartek, 21 maja 2015 | dodano:21.05.2015
Wspin taki sobie - kondychy brak i czuć wtorkowe zmęczenie, mimo że specjalnie się nie męczyłam. Szło gorzej niż we wtorek, ale całkiem znośnie. Niestety po raz pierwszy od bardzo dawna (albo i od zawsze) szybko zmęczyły mi się stopy! Miałam wrażenie, że jeszcze jedna droga i stracę skórę na piętach, a palce mi odpadną z bólu. Używałam większych, mniej katujących stopę butów, więc dziwne i niefajnie. Z wtorkowego testowania nowej drogi:
Do portu na szybko, bo chmura czarna... Udało się zdążyć przed deszczem, a jak wracałam to też już się rozpogodziło. Tylko zimno znów, więc na plecach miałam koszulkę, sweter, softshel i deszczówkę! Końcówka maja i tak zimno...
Do portu na szybko, bo chmura czarna... Udało się zdążyć przed deszczem, a jak wracałam to też już się rozpogodziło. Tylko zimno znów, więc na plecach miałam koszulkę, sweter, softshel i deszczówkę! Końcówka maja i tak zimno...
Dane wycieczki:
Km: | 21.00 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
ścianka
Wtorek, 19 maja 2015 | dodano:20.05.2015
Nakręcili drogi na zewnątrz! Juhuuu! :D
Dane wycieczki:
Km: | 6.20 | Czas: | 00:23 | km/h: | 16.17 | ||||
Pr. maks.: | 32.80 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
Rzewnica-Chojnice
Niedziela, 17 maja 2015 | dodano:17.05.2015
Powrót ze zlotu, tym razem najkrótszą, najprostszą, najrówniejszą, ale i najmniej przyjemną drogą. Ruch spory, kilka razy deszcz po drodze, ale przynajmniej jechało się stosunkowo lekko, choć po monotonnym odcinku do Człuchowa plecy zaczynały wysiadać i protestować. W Chojnicach wizyta na rynku, herbata i gofry! :)
Dane wycieczki:
Km: | 36.50 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
do sklepu do Rzeczenicy
Sobota, 16 maja 2015 | dodano:17.05.2015
Najpierw cukiernia, potem spożywczak, a potem szukanie apteczki. Żeby w 2 ośrodkach praktycznie nic nie mieli... I to w jednym z kuchnią/barem...
Dane wycieczki:
Km: | 10.50 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
Na zlot! (Chojnice - Rzewnica)
Piątek, 15 maja 2015 | dodano:17.05.2015
Znów trasa majówkowa, choć tym razem rower inny i skróty w planie. Z Chojnic wyruszam żwawo, aż mnie jakiś miejscowy rowerzysta chwali za kondycję, mówiąc że chyba muszę codziennie dużo jeździć... taa... Jadę się podobnie jak w majówkę, drogą 212, tylko w okolicach Wolności chciałam zrobić skrót... Piękna droga szutrowa przez las, ciepełko, brak wiatru i bardzo długi, łagodny zjazd... Czego chcieć więcej :D
Ano fajnie, jakby skrót był skrótem, a nie pętlą prowadzącą z powrotem do drogi 212... Następny skrót odpuściłam. Długi szuter, częściowo odsłonięty (a wmordewind w formie). W Pawłówku miał być kolejny skrót - może nie najkrótszy, ale przyjemny, leśny i omijający ile się da krajówkę. Wyszło, że najpierw mijałam miejsce, skąd zwierzaki jadą w ostatnią podróż życia, potem bio gazownię, a na koniec największy gnojownik, jaki w życiu widziałam. Obok panowie rozlewali olejki zapachowe będące produktami naturalnymi made by zwierzęta. Wrażenia - nie do opisania. Szczególnie w towarzystwie jadących wąską polną drogą ciężarówek i kopnego piachu na owej polnej drodze. Na koniec małe zakupy w Gwieździnie i... bruk do Rzewnicy. Na szczęście dość przyjazny i przede wszystkim krótki.
Dojechałam. Sama, więc bez nerwówki i nawet podświadomego gonienia kogokolwiek. Plecy nie protestowały prawie wcale, na miejscu jeszcze rozciąganie i automasaż piłką i gdyby nie lekkie zmęczenie nóg, to nie czułabym, że jechałam rowerem :D
Ano fajnie, jakby skrót był skrótem, a nie pętlą prowadzącą z powrotem do drogi 212... Następny skrót odpuściłam. Długi szuter, częściowo odsłonięty (a wmordewind w formie). W Pawłówku miał być kolejny skrót - może nie najkrótszy, ale przyjemny, leśny i omijający ile się da krajówkę. Wyszło, że najpierw mijałam miejsce, skąd zwierzaki jadą w ostatnią podróż życia, potem bio gazownię, a na koniec największy gnojownik, jaki w życiu widziałam. Obok panowie rozlewali olejki zapachowe będące produktami naturalnymi made by zwierzęta. Wrażenia - nie do opisania. Szczególnie w towarzystwie jadących wąską polną drogą ciężarówek i kopnego piachu na owej polnej drodze. Na koniec małe zakupy w Gwieździnie i... bruk do Rzewnicy. Na szczęście dość przyjazny i przede wszystkim krótki.
Dojechałam. Sama, więc bez nerwówki i nawet podświadomego gonienia kogokolwiek. Plecy nie protestowały prawie wcale, na miejscu jeszcze rozciąganie i automasaż piłką i gdyby nie lekkie zmęczenie nóg, to nie czułabym, że jechałam rowerem :D
Dane wycieczki:
Km: | 44.50 | Czas: | 02:44 | km/h: | 16.28 | ||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
port
Wtorek, 12 maja 2015 | dodano:12.05.2015
Wypucowałam dziś zapomnianego czarnuszka! Dostał lemondkę, inne rogi, wąskie oponki. Zmyłam kurz i resztki smaru, nasmarowałam siodełko. Pozostało nasmarować łańcuch i można nim śmigać - trzeba będzie zrobić test...
Jadąc do portu kupiłam natomiast benzynę ekstrakcyjną. Łańcuch w czołgu (nowa ksywa dla trekusia!) ewidentnie wymaga wyszejkowania... dostanie też spinkę, a resztę chciałabym odczyścić... Czy się uda? Kiedyś zapewne tak. Oby to kiedyś było jutro :) Gdy wracałam, to złapał mnie deszcz. Ale ciepło mi było (o 22 nadal 17 stopni!), więc mimo i deszczu i wmordewindu jechało się całkiem dobrze :)
Jadąc do portu kupiłam natomiast benzynę ekstrakcyjną. Łańcuch w czołgu (nowa ksywa dla trekusia!) ewidentnie wymaga wyszejkowania... dostanie też spinkę, a resztę chciałabym odczyścić... Czy się uda? Kiedyś zapewne tak. Oby to kiedyś było jutro :) Gdy wracałam, to złapał mnie deszcz. Ale ciepło mi było (o 22 nadal 17 stopni!), więc mimo i deszczu i wmordewindu jechało się całkiem dobrze :)
Dane wycieczki:
Km: | 20.50 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czołg |
po hipodromie
Sobota, 9 maja 2015 | dodano:09.05.2015
Czyli dzień w pracy z wykorzystaniem roweru. Od rana spacery, zaplatanie, czyszczenie, spacery, zaplatanie, czyszczenie, siodłanie, zdjęcia, siodłanie, zdjęcia, spacery................. Itd itp. Czasem fajnie wrócić do przeszłości, choć nie wiem, czy na dłuższą metę bym chciała. Tak czy inaczej frajda była, konie się spisały :)
Na zdjęciu ulubione, najgrzeczniejsze i najmilsze - rude :)
Na zdjęciu ulubione, najgrzeczniejsze i najmilsze - rude :)
Dane wycieczki:
Km: | 6.50 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czołg |