Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2016
Dystans całkowity: | 442.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 18 |
Średnio na aktywność: | 24.60 km |
Więcej statystyk |
różne
Sobota, 30 kwietnia 2016 | dodano:01.05.2016
Dane wycieczki:
Km: | 29.90 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
las i port
Piątek, 29 kwietnia 2016 | dodano:01.05.2016
Dane wycieczki:
Km: | 22.30 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
Las
Środa, 27 kwietnia 2016 | dodano:01.05.2016
Dane wycieczki:
Km: | 16.90 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
las i dodatek
Poniedziałek, 25 kwietnia 2016 | dodano:01.05.2016
Dane wycieczki:
Km: | 20.80 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
Jez. Głębokie - Słupsk
Niedziela, 17 kwietnia 2016 | dodano:23.04.2016
Koszmarny powrót... Od samego początku nie mogłam się rozgrzać, nawet na podjeździe. Dostawałam zadyszki, więc nie mogłam kręcić szybciej ani nic z tych rzeczy. Fatalnie, bo mocno opóźniałam grupę, a mieliśmy zdążyć na pociąg... Olo pchał mnie na podjazdach, a czasem i na płaskim. Jakoś dojechałam... Jak przestało padać to nawet momentami jechałam prawie jak człowiek.
Nogi to mi tak zmarzły, że jednej stopy wcale nie czułam, w drugiej palce zesztywniały. Pchałam więc te bezwładne kołki w dół by naciskać na pedały i choć trochę w przód się posuwać... W SKM było w miarę ciepło, ale zanim mi nogi odtajały, to trochę potrwało, no i bolało...
Nigdy więcej jazdy w taką pogodę. Może się ktoś śmiać (proszę bardzo), ale to zupełnie nie dla mnie, zero przyjemności, tylko męczarnia. Lepsze ciuchy chyba niewiele by zmieniły. Jedynie buty miałam na wylot przemoczone i rękawiczki.
Swoją drogą to nie wiem jak ja w Norwegii dałam radę, bo przecież tam było podobnie jeśli chodzi o pogodę... Jedynie kondycję miałam o niebo lepszą wtedy.
Nogi to mi tak zmarzły, że jednej stopy wcale nie czułam, w drugiej palce zesztywniały. Pchałam więc te bezwładne kołki w dół by naciskać na pedały i choć trochę w przód się posuwać... W SKM było w miarę ciepło, ale zanim mi nogi odtajały, to trochę potrwało, no i bolało...
Nigdy więcej jazdy w taką pogodę. Może się ktoś śmiać (proszę bardzo), ale to zupełnie nie dla mnie, zero przyjemności, tylko męczarnia. Lepsze ciuchy chyba niewiele by zmieniły. Jedynie buty miałam na wylot przemoczone i rękawiczki.
Swoją drogą to nie wiem jak ja w Norwegii dałam radę, bo przecież tam było podobnie jeśli chodzi o pogodę... Jedynie kondycję miałam o niebo lepszą wtedy.
Dane wycieczki:
Km: | 41.70 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
Nad jez. Głębokie
Sobota, 16 kwietnia 2016 | dodano:23.04.2016
Pogoda od rana bajeczna. Na początek humor nieco zepsuła baba w SKMce na linii PKM. Pociąg puściutki, a ta nie wpuszczała rowerzystów, bo miejsca na wieszakach pozajmowane i nie wolno więcej. No litości... W Kartuzach wsiedliśmy na rowery i od początku jechało się całkiem dobrze. Olo mnie podpuścił i siadłam na koło szosowcom nawet ;) I się nie zasapałam jakoś szczególnie mocno! Szybko stajemy na lekki popas, bo przyzwyczajona do porannych posiłków robię się głodna.
Jedziemy znanymi mi sprzed paru już lat drogami, między innymi przez Mirachowo - te okolice są chyba jednymi z piękniejszych w naszym rejonie.
Po drodze łapiemy jednego łatwego kesza. Szkoda że nie więcej...
Niestety zapowiadane chmury zbierają się coraz mocniej i w pewnym momencie zaczyna kropić. Zarządzam szybki postój na ubranie się w ciuchy przeciwdeszczowe i gdy zakładam spodnie, zaczyna równo lać i okrutnie wiać. Jazda w taką pogodę nie należy do przyjemności, szczególnie że widziałam kilka grudek gradu i momentalnie zrobiło się zimno. Chowamy się więc w wiacie przystankowej i przeczekujemy najgorsze... Do końca jedziemy już po mokrym asfalcie, chwilami kropi, ale już nie leje. Umówiliśmy się na nocleg nad jeziorem Głębokim. Miał tam być drewniany wigwam i pole biwakowe kajakarzy. Na miejscu stwierdzamy, że nas oszukali, bo wigwamu nie ma :( Jest za to kilka osób, pali się ognisko, są wiaty i ogólnie jest bardzo ładnie.
Chwilę później zaczyna znów mocniej padać, więc towarzystwo się zbiera i zostajemy sami z rozpalonym ogniskiem i całym terenem do dyspozycji :)
Na zmianę więc jemy, latam szukać drewna na ognisko, myć ręce w jeziorze i (mimo deszczu) suszyć dłonie przy ognisku. Ogień zwabił kajakarzy, ale stwierdzili że godz 17(18?) to jeszcze zbyt wcześnie by się zatrzymywać i popłynęli dalej. Na kolację robimy makaron ze szpinakiem i tofu, a gdy dojeżdżają yoshki, siedzimy przy ognisku przy czystym już i rozgwieżdżonym niebie i cieszymy się wypadem.
Dość szybko padamy, przyzwyczajenie do wczesnego chodzenia spać robi jednak swoje. Do tego doszło zmęczenie, bo wykręciłam najwięcej kilometrów jednego dnia od... września jeśli dobrze pamiętam.
Jedziemy znanymi mi sprzed paru już lat drogami, między innymi przez Mirachowo - te okolice są chyba jednymi z piękniejszych w naszym rejonie.
Po drodze łapiemy jednego łatwego kesza. Szkoda że nie więcej...
Niestety zapowiadane chmury zbierają się coraz mocniej i w pewnym momencie zaczyna kropić. Zarządzam szybki postój na ubranie się w ciuchy przeciwdeszczowe i gdy zakładam spodnie, zaczyna równo lać i okrutnie wiać. Jazda w taką pogodę nie należy do przyjemności, szczególnie że widziałam kilka grudek gradu i momentalnie zrobiło się zimno. Chowamy się więc w wiacie przystankowej i przeczekujemy najgorsze... Do końca jedziemy już po mokrym asfalcie, chwilami kropi, ale już nie leje. Umówiliśmy się na nocleg nad jeziorem Głębokim. Miał tam być drewniany wigwam i pole biwakowe kajakarzy. Na miejscu stwierdzamy, że nas oszukali, bo wigwamu nie ma :( Jest za to kilka osób, pali się ognisko, są wiaty i ogólnie jest bardzo ładnie.
Chwilę później zaczyna znów mocniej padać, więc towarzystwo się zbiera i zostajemy sami z rozpalonym ogniskiem i całym terenem do dyspozycji :)
Na zmianę więc jemy, latam szukać drewna na ognisko, myć ręce w jeziorze i (mimo deszczu) suszyć dłonie przy ognisku. Ogień zwabił kajakarzy, ale stwierdzili że godz 17(18?) to jeszcze zbyt wcześnie by się zatrzymywać i popłynęli dalej. Na kolację robimy makaron ze szpinakiem i tofu, a gdy dojeżdżają yoshki, siedzimy przy ognisku przy czystym już i rozgwieżdżonym niebie i cieszymy się wypadem.
Dość szybko padamy, przyzwyczajenie do wczesnego chodzenia spać robi jednak swoje. Do tego doszło zmęczenie, bo wykręciłam najwięcej kilometrów jednego dnia od... września jeśli dobrze pamiętam.
Dane wycieczki:
Km: | 77.70 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
seriws i port
Czwartek, 14 kwietnia 2016 | dodano:23.04.2016
Dane wycieczki:
Km: | 14.50 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
las i port
Środa, 13 kwietnia 2016 | dodano:23.04.2016
Dane wycieczki:
Km: | 23.00 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czołg |
las
Wtorek, 12 kwietnia 2016 | dodano:23.04.2016
Dane wycieczki:
Km: | 17.00 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czołg |
las i serwis
Poniedziałek, 11 kwietnia 2016 | dodano:23.04.2016
Dane wycieczki:
Km: | 10.00 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |