Nad jez. Głębokie
Sobota, 16 kwietnia 2016 | dodano:23.04.2016
Pogoda od rana bajeczna. Na początek humor nieco zepsuła baba w SKMce na linii PKM. Pociąg puściutki, a ta nie wpuszczała rowerzystów, bo miejsca na wieszakach pozajmowane i nie wolno więcej. No litości... W Kartuzach wsiedliśmy na rowery i od początku jechało się całkiem dobrze. Olo mnie podpuścił i siadłam na koło szosowcom nawet ;) I się nie zasapałam jakoś szczególnie mocno! Szybko stajemy na lekki popas, bo przyzwyczajona do porannych posiłków robię się głodna.
-HDR(1)_Default.jpg)
Jedziemy znanymi mi sprzed paru już lat drogami, między innymi przez Mirachowo - te okolice są chyba jednymi z piękniejszych w naszym rejonie.
-HDR(1)_Default.jpg)
Po drodze łapiemy jednego łatwego kesza. Szkoda że nie więcej...
-HDR(1)_Default.jpg)
Niestety zapowiadane chmury zbierają się coraz mocniej i w pewnym momencie zaczyna kropić. Zarządzam szybki postój na ubranie się w ciuchy przeciwdeszczowe i gdy zakładam spodnie, zaczyna równo lać i okrutnie wiać. Jazda w taką pogodę nie należy do przyjemności, szczególnie że widziałam kilka grudek gradu i momentalnie zrobiło się zimno. Chowamy się więc w wiacie przystankowej i przeczekujemy najgorsze... Do końca jedziemy już po mokrym asfalcie, chwilami kropi, ale już nie leje. Umówiliśmy się na nocleg nad jeziorem Głębokim. Miał tam być drewniany wigwam i pole biwakowe kajakarzy. Na miejscu stwierdzamy, że nas oszukali, bo wigwamu nie ma :( Jest za to kilka osób, pali się ognisko, są wiaty i ogólnie jest bardzo ładnie.
-HDR(1)_Default.jpg)
Chwilę później zaczyna znów mocniej padać, więc towarzystwo się zbiera i zostajemy sami z rozpalonym ogniskiem i całym terenem do dyspozycji :)
-HDR(1)_Default.jpg)
Na zmianę więc jemy, latam szukać drewna na ognisko, myć ręce w jeziorze i (mimo deszczu) suszyć dłonie przy ognisku. Ogień zwabił kajakarzy, ale stwierdzili że godz 17(18?) to jeszcze zbyt wcześnie by się zatrzymywać i popłynęli dalej. Na kolację robimy makaron ze szpinakiem i tofu, a gdy dojeżdżają yoshki, siedzimy przy ognisku przy czystym już i rozgwieżdżonym niebie i cieszymy się wypadem.
-HDR(1)_Default.jpg)
Dość szybko padamy, przyzwyczajenie do wczesnego chodzenia spać robi jednak swoje. Do tego doszło zmęczenie, bo wykręciłam najwięcej kilometrów jednego dnia od... września jeśli dobrze pamiętam.
-HDR(1)_Default.jpg)
Jedziemy znanymi mi sprzed paru już lat drogami, między innymi przez Mirachowo - te okolice są chyba jednymi z piękniejszych w naszym rejonie.
-HDR(1)_Default.jpg)
Po drodze łapiemy jednego łatwego kesza. Szkoda że nie więcej...
-HDR(1)_Default.jpg)
Niestety zapowiadane chmury zbierają się coraz mocniej i w pewnym momencie zaczyna kropić. Zarządzam szybki postój na ubranie się w ciuchy przeciwdeszczowe i gdy zakładam spodnie, zaczyna równo lać i okrutnie wiać. Jazda w taką pogodę nie należy do przyjemności, szczególnie że widziałam kilka grudek gradu i momentalnie zrobiło się zimno. Chowamy się więc w wiacie przystankowej i przeczekujemy najgorsze... Do końca jedziemy już po mokrym asfalcie, chwilami kropi, ale już nie leje. Umówiliśmy się na nocleg nad jeziorem Głębokim. Miał tam być drewniany wigwam i pole biwakowe kajakarzy. Na miejscu stwierdzamy, że nas oszukali, bo wigwamu nie ma :( Jest za to kilka osób, pali się ognisko, są wiaty i ogólnie jest bardzo ładnie.
-HDR(1)_Default.jpg)
Chwilę później zaczyna znów mocniej padać, więc towarzystwo się zbiera i zostajemy sami z rozpalonym ogniskiem i całym terenem do dyspozycji :)
-HDR(1)_Default.jpg)
Na zmianę więc jemy, latam szukać drewna na ognisko, myć ręce w jeziorze i (mimo deszczu) suszyć dłonie przy ognisku. Ogień zwabił kajakarzy, ale stwierdzili że godz 17(18?) to jeszcze zbyt wcześnie by się zatrzymywać i popłynęli dalej. Na kolację robimy makaron ze szpinakiem i tofu, a gdy dojeżdżają yoshki, siedzimy przy ognisku przy czystym już i rozgwieżdżonym niebie i cieszymy się wypadem.
-HDR(1)_Default.jpg)
Dość szybko padamy, przyzwyczajenie do wczesnego chodzenia spać robi jednak swoje. Do tego doszło zmęczenie, bo wykręciłam najwięcej kilometrów jednego dnia od... września jeśli dobrze pamiętam.
Dane wycieczki:
Km: | 77.70 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj