Na zlot! (Chojnice - Rzewnica)
Piątek, 15 maja 2015 | dodano:17.05.2015
Znów trasa majówkowa, choć tym razem rower inny i skróty w planie. Z Chojnic wyruszam żwawo, aż mnie jakiś miejscowy rowerzysta chwali za kondycję, mówiąc że chyba muszę codziennie dużo jeździć... taa... Jadę się podobnie jak w majówkę, drogą 212, tylko w okolicach Wolności chciałam zrobić skrót... Piękna droga szutrowa przez las, ciepełko, brak wiatru i bardzo długi, łagodny zjazd... Czego chcieć więcej :D
Ano fajnie, jakby skrót był skrótem, a nie pętlą prowadzącą z powrotem do drogi 212... Następny skrót odpuściłam. Długi szuter, częściowo odsłonięty (a wmordewind w formie). W Pawłówku miał być kolejny skrót - może nie najkrótszy, ale przyjemny, leśny i omijający ile się da krajówkę. Wyszło, że najpierw mijałam miejsce, skąd zwierzaki jadą w ostatnią podróż życia, potem bio gazownię, a na koniec największy gnojownik, jaki w życiu widziałam. Obok panowie rozlewali olejki zapachowe będące produktami naturalnymi made by zwierzęta. Wrażenia - nie do opisania. Szczególnie w towarzystwie jadących wąską polną drogą ciężarówek i kopnego piachu na owej polnej drodze. Na koniec małe zakupy w Gwieździnie i... bruk do Rzewnicy. Na szczęście dość przyjazny i przede wszystkim krótki.
Dojechałam. Sama, więc bez nerwówki i nawet podświadomego gonienia kogokolwiek. Plecy nie protestowały prawie wcale, na miejscu jeszcze rozciąganie i automasaż piłką i gdyby nie lekkie zmęczenie nóg, to nie czułabym, że jechałam rowerem :D
Ano fajnie, jakby skrót był skrótem, a nie pętlą prowadzącą z powrotem do drogi 212... Następny skrót odpuściłam. Długi szuter, częściowo odsłonięty (a wmordewind w formie). W Pawłówku miał być kolejny skrót - może nie najkrótszy, ale przyjemny, leśny i omijający ile się da krajówkę. Wyszło, że najpierw mijałam miejsce, skąd zwierzaki jadą w ostatnią podróż życia, potem bio gazownię, a na koniec największy gnojownik, jaki w życiu widziałam. Obok panowie rozlewali olejki zapachowe będące produktami naturalnymi made by zwierzęta. Wrażenia - nie do opisania. Szczególnie w towarzystwie jadących wąską polną drogą ciężarówek i kopnego piachu na owej polnej drodze. Na koniec małe zakupy w Gwieździnie i... bruk do Rzewnicy. Na szczęście dość przyjazny i przede wszystkim krótki.
Dojechałam. Sama, więc bez nerwówki i nawet podświadomego gonienia kogokolwiek. Plecy nie protestowały prawie wcale, na miejscu jeszcze rozciąganie i automasaż piłką i gdyby nie lekkie zmęczenie nóg, to nie czułabym, że jechałam rowerem :D
Dane wycieczki:
Km: | 44.50 | Czas: | 02:44 | km/h: | 16.28 | ||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj