Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2015
Dystans całkowity: | 400.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 03:07 |
Średnia prędkość: | 16.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 32.80 km/h |
Liczba aktywności: | 18 |
Średnio na aktywność: | 22.24 km i 1h 33m |
Więcej statystyk |
do sklepu do Rzeczenicy
Sobota, 16 maja 2015 | dodano:17.05.2015
Najpierw cukiernia, potem spożywczak, a potem szukanie apteczki. Żeby w 2 ośrodkach praktycznie nic nie mieli... I to w jednym z kuchnią/barem...
Dane wycieczki:
Km: | 10.50 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
Na zlot! (Chojnice - Rzewnica)
Piątek, 15 maja 2015 | dodano:17.05.2015
Znów trasa majówkowa, choć tym razem rower inny i skróty w planie. Z Chojnic wyruszam żwawo, aż mnie jakiś miejscowy rowerzysta chwali za kondycję, mówiąc że chyba muszę codziennie dużo jeździć... taa... Jadę się podobnie jak w majówkę, drogą 212, tylko w okolicach Wolności chciałam zrobić skrót... Piękna droga szutrowa przez las, ciepełko, brak wiatru i bardzo długi, łagodny zjazd... Czego chcieć więcej :D
Ano fajnie, jakby skrót był skrótem, a nie pętlą prowadzącą z powrotem do drogi 212... Następny skrót odpuściłam. Długi szuter, częściowo odsłonięty (a wmordewind w formie). W Pawłówku miał być kolejny skrót - może nie najkrótszy, ale przyjemny, leśny i omijający ile się da krajówkę. Wyszło, że najpierw mijałam miejsce, skąd zwierzaki jadą w ostatnią podróż życia, potem bio gazownię, a na koniec największy gnojownik, jaki w życiu widziałam. Obok panowie rozlewali olejki zapachowe będące produktami naturalnymi made by zwierzęta. Wrażenia - nie do opisania. Szczególnie w towarzystwie jadących wąską polną drogą ciężarówek i kopnego piachu na owej polnej drodze. Na koniec małe zakupy w Gwieździnie i... bruk do Rzewnicy. Na szczęście dość przyjazny i przede wszystkim krótki.
Dojechałam. Sama, więc bez nerwówki i nawet podświadomego gonienia kogokolwiek. Plecy nie protestowały prawie wcale, na miejscu jeszcze rozciąganie i automasaż piłką i gdyby nie lekkie zmęczenie nóg, to nie czułabym, że jechałam rowerem :D
Ano fajnie, jakby skrót był skrótem, a nie pętlą prowadzącą z powrotem do drogi 212... Następny skrót odpuściłam. Długi szuter, częściowo odsłonięty (a wmordewind w formie). W Pawłówku miał być kolejny skrót - może nie najkrótszy, ale przyjemny, leśny i omijający ile się da krajówkę. Wyszło, że najpierw mijałam miejsce, skąd zwierzaki jadą w ostatnią podróż życia, potem bio gazownię, a na koniec największy gnojownik, jaki w życiu widziałam. Obok panowie rozlewali olejki zapachowe będące produktami naturalnymi made by zwierzęta. Wrażenia - nie do opisania. Szczególnie w towarzystwie jadących wąską polną drogą ciężarówek i kopnego piachu na owej polnej drodze. Na koniec małe zakupy w Gwieździnie i... bruk do Rzewnicy. Na szczęście dość przyjazny i przede wszystkim krótki.
Dojechałam. Sama, więc bez nerwówki i nawet podświadomego gonienia kogokolwiek. Plecy nie protestowały prawie wcale, na miejscu jeszcze rozciąganie i automasaż piłką i gdyby nie lekkie zmęczenie nóg, to nie czułabym, że jechałam rowerem :D
Dane wycieczki:
Km: | 44.50 | Czas: | 02:44 | km/h: | 16.28 | ||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czarnuszek |
port
Wtorek, 12 maja 2015 | dodano:12.05.2015
Wypucowałam dziś zapomnianego czarnuszka! Dostał lemondkę, inne rogi, wąskie oponki. Zmyłam kurz i resztki smaru, nasmarowałam siodełko. Pozostało nasmarować łańcuch i można nim śmigać - trzeba będzie zrobić test...
Jadąc do portu kupiłam natomiast benzynę ekstrakcyjną. Łańcuch w czołgu (nowa ksywa dla trekusia!) ewidentnie wymaga wyszejkowania... dostanie też spinkę, a resztę chciałabym odczyścić... Czy się uda? Kiedyś zapewne tak. Oby to kiedyś było jutro :) Gdy wracałam, to złapał mnie deszcz. Ale ciepło mi było (o 22 nadal 17 stopni!), więc mimo i deszczu i wmordewindu jechało się całkiem dobrze :)
Jadąc do portu kupiłam natomiast benzynę ekstrakcyjną. Łańcuch w czołgu (nowa ksywa dla trekusia!) ewidentnie wymaga wyszejkowania... dostanie też spinkę, a resztę chciałabym odczyścić... Czy się uda? Kiedyś zapewne tak. Oby to kiedyś było jutro :) Gdy wracałam, to złapał mnie deszcz. Ale ciepło mi było (o 22 nadal 17 stopni!), więc mimo i deszczu i wmordewindu jechało się całkiem dobrze :)
Dane wycieczki:
Km: | 20.50 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czołg |
po hipodromie
Sobota, 9 maja 2015 | dodano:09.05.2015
Czyli dzień w pracy z wykorzystaniem roweru. Od rana spacery, zaplatanie, czyszczenie, spacery, zaplatanie, czyszczenie, siodłanie, zdjęcia, siodłanie, zdjęcia, spacery................. Itd itp. Czasem fajnie wrócić do przeszłości, choć nie wiem, czy na dłuższą metę bym chciała. Tak czy inaczej frajda była, konie się spisały :)
Na zdjęciu ulubione, najgrzeczniejsze i najmilsze - rude :)
Na zdjęciu ulubione, najgrzeczniejsze i najmilsze - rude :)
Dane wycieczki:
Km: | 6.50 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czołg |
port
Środa, 6 maja 2015 | dodano:06.05.2015
Dane wycieczki:
Km: | 17.00 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czołg |
na herbę
Wtorek, 5 maja 2015 | dodano:05.05.2015
Na herbę do takiej co to się usiłuje rozpakować, a gruba szyja ma to w tyłku. Potem zakupy i mała sakwa okazała się za mała.
Dane wycieczki:
Km: | 4.00 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czołg |
Rzewnica-Chojnice
Niedziela, 3 maja 2015 | dodano:04.05.2015
W sobotę prawie wszyscy pojechali na wycieczkę, a ja się snułam po okolicy. Obfotografowałam pobliską ruinkę w celach wkręcenia paru osób ;) przespacerowałam się Bukową Doliną.
Poza tym odpoczywałam i się byczyłam.
W niedzielę przyszedł czas powrotu. Mimo nieodpuszczającego zmęczenia i małej radości z jeżdżenia rowerem, postanowiłam do Chojnic dojechać na 2 kółkach, ale sama. Lubię jeździć sama. Nie zaprzątam sobie wtedy głowy niepotrzebnymi myślami, jadę naprawdę swoim i tylko swoim tempem i rytmem.
Wracałam prawie tą samą trasą. Znów spotkałam rodzinę Memorków - tym razem jechali już autem, z rowerami na dachu.
Znów walczyłam z wmordewindem i własnymi słabościami. W fatalnie oznakowanych Chojnicach zrobiłam niezłą pętelkę, zanim trafiłam na dworzec. Patrzę na zegarek, a tu jeden pociąg odjechał minutę temu, drugi odjeżdża za 3 minuty. Wpadam na peron, a tam zamiast komfortowego szynobusu, jakiś mega wysokopodłogowy stary kloc... Trudno. W tłoku, z opryskliwą kierowniczką, ale dojechałam.
I znów się wybiorę kiedyś na rower, bo rower z sakwami to...
Poza tym odpoczywałam i się byczyłam.
W niedzielę przyszedł czas powrotu. Mimo nieodpuszczającego zmęczenia i małej radości z jeżdżenia rowerem, postanowiłam do Chojnic dojechać na 2 kółkach, ale sama. Lubię jeździć sama. Nie zaprzątam sobie wtedy głowy niepotrzebnymi myślami, jadę naprawdę swoim i tylko swoim tempem i rytmem.
Wracałam prawie tą samą trasą. Znów spotkałam rodzinę Memorków - tym razem jechali już autem, z rowerami na dachu.
Znów walczyłam z wmordewindem i własnymi słabościami. W fatalnie oznakowanych Chojnicach zrobiłam niezłą pętelkę, zanim trafiłam na dworzec. Patrzę na zegarek, a tu jeden pociąg odjechał minutę temu, drugi odjeżdża za 3 minuty. Wpadam na peron, a tam zamiast komfortowego szynobusu, jakiś mega wysokopodłogowy stary kloc... Trudno. W tłoku, z opryskliwą kierowniczką, ale dojechałam.
I znów się wybiorę kiedyś na rower, bo rower z sakwami to...
Dane wycieczki:
Km: | 56.00 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czołg |
Chojnice - Rzewnica
Piątek, 1 maja 2015 | dodano:04.05.2015
Pierwszy wyjazd z sakwami od bardzo dawna. Plecy niestety nadal mam niezreperowane, więc rowerem zbytnio nie jeżdżę. Ale skusiłam się na wypad - mało km, asfalt. Rano stawiłam się na pociąg w kierunku Tczewa i potem Chojnic.
Niestety ezt (nieco inny niż na zdjęciu ;) ) zapchany. W Tczewie przesiadka do turbo załadowanego szynobusu... Ludzie nie mieli już gdzie wsiadać... Brawo PKP.
W Chojnicach na powitanie leje. Trudno, trzeba deszcz przeczekać i jechać. Ratuję się cienkimi, foliowymi rękawiczkami - polecam ;)
Po kilku kilometrach macham do trójki rowerzystów - mama i dwójka synów. Chwilę później okazuje się, że z tyłu jedzie Memorek, więc zatrzymujemy się na pogawędkę.
Zaczyna lać, więc znów przeczekujemy - tym razem pod drzewem. Mniej więcej od tej pory (tak, już!) dopada mnie kryzys. Mięśnie nie chcą pracować, jedzie się ciężko, głowa nie pomaga, a pogoda szczególnie nie pomaga - wieje w twarz, co chwilę leje. Fragment trasy stanowiła leśna droga - całkiem równa, więc plecy wytrzymały, choć pobolewały... całe :(
Na koniec jeszcze kwiatek w postaci bruku, ale na szczęście z piaszczystą ścieżką obok.
Dojechałam. Rower chciałam natychmiast sprzedać, bo bolały i ręce i nogi i całe plecy. Trudno, tak to bywa.
Niestety ezt (nieco inny niż na zdjęciu ;) ) zapchany. W Tczewie przesiadka do turbo załadowanego szynobusu... Ludzie nie mieli już gdzie wsiadać... Brawo PKP.
W Chojnicach na powitanie leje. Trudno, trzeba deszcz przeczekać i jechać. Ratuję się cienkimi, foliowymi rękawiczkami - polecam ;)
Po kilku kilometrach macham do trójki rowerzystów - mama i dwójka synów. Chwilę później okazuje się, że z tyłu jedzie Memorek, więc zatrzymujemy się na pogawędkę.
Zaczyna lać, więc znów przeczekujemy - tym razem pod drzewem. Mniej więcej od tej pory (tak, już!) dopada mnie kryzys. Mięśnie nie chcą pracować, jedzie się ciężko, głowa nie pomaga, a pogoda szczególnie nie pomaga - wieje w twarz, co chwilę leje. Fragment trasy stanowiła leśna droga - całkiem równa, więc plecy wytrzymały, choć pobolewały... całe :(
Na koniec jeszcze kwiatek w postaci bruku, ale na szczęście z piaszczystą ścieżką obok.
Dojechałam. Rower chciałam natychmiast sprzedać, bo bolały i ręce i nogi i całe plecy. Trudno, tak to bywa.
Dane wycieczki:
Km: | 48.00 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czołg | Uczestnicy