Chojnice - Rzewnica
Piątek, 1 maja 2015 | dodano:04.05.2015
Pierwszy wyjazd z sakwami od bardzo dawna. Plecy niestety nadal mam niezreperowane, więc rowerem zbytnio nie jeżdżę. Ale skusiłam się na wypad - mało km, asfalt. Rano stawiłam się na pociąg w kierunku Tczewa i potem Chojnic.
Niestety ezt (nieco inny niż na zdjęciu ;) ) zapchany. W Tczewie przesiadka do turbo załadowanego szynobusu... Ludzie nie mieli już gdzie wsiadać... Brawo PKP.
W Chojnicach na powitanie leje. Trudno, trzeba deszcz przeczekać i jechać. Ratuję się cienkimi, foliowymi rękawiczkami - polecam ;)
Po kilku kilometrach macham do trójki rowerzystów - mama i dwójka synów. Chwilę później okazuje się, że z tyłu jedzie Memorek, więc zatrzymujemy się na pogawędkę.
Zaczyna lać, więc znów przeczekujemy - tym razem pod drzewem. Mniej więcej od tej pory (tak, już!) dopada mnie kryzys. Mięśnie nie chcą pracować, jedzie się ciężko, głowa nie pomaga, a pogoda szczególnie nie pomaga - wieje w twarz, co chwilę leje. Fragment trasy stanowiła leśna droga - całkiem równa, więc plecy wytrzymały, choć pobolewały... całe :(
Na koniec jeszcze kwiatek w postaci bruku, ale na szczęście z piaszczystą ścieżką obok.
Dojechałam. Rower chciałam natychmiast sprzedać, bo bolały i ręce i nogi i całe plecy. Trudno, tak to bywa.
Niestety ezt (nieco inny niż na zdjęciu ;) ) zapchany. W Tczewie przesiadka do turbo załadowanego szynobusu... Ludzie nie mieli już gdzie wsiadać... Brawo PKP.
W Chojnicach na powitanie leje. Trudno, trzeba deszcz przeczekać i jechać. Ratuję się cienkimi, foliowymi rękawiczkami - polecam ;)
Po kilku kilometrach macham do trójki rowerzystów - mama i dwójka synów. Chwilę później okazuje się, że z tyłu jedzie Memorek, więc zatrzymujemy się na pogawędkę.
Zaczyna lać, więc znów przeczekujemy - tym razem pod drzewem. Mniej więcej od tej pory (tak, już!) dopada mnie kryzys. Mięśnie nie chcą pracować, jedzie się ciężko, głowa nie pomaga, a pogoda szczególnie nie pomaga - wieje w twarz, co chwilę leje. Fragment trasy stanowiła leśna droga - całkiem równa, więc plecy wytrzymały, choć pobolewały... całe :(
Na koniec jeszcze kwiatek w postaci bruku, ale na szczęście z piaszczystą ścieżką obok.
Dojechałam. Rower chciałam natychmiast sprzedać, bo bolały i ręce i nogi i całe plecy. Trudno, tak to bywa.
Dane wycieczki:
Km: | 48.00 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czołg | Uczestnicy
Komentarze
Komentuj