Informacje

  • Przejechane kilometry: 26402.23 km
  • Czas na rowerze: 30d 18h 43m
  • Prędkość średnia: 16.64 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy magdullah.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Flag Counter

stajnia i port

Sobota, 8 sierpnia 2015 | dodano:08.08.2015
Szedł dziś bachur w kierunku przejścia dla pieszych przez drogę dla rowerów, wychodził z tłumu i patrząc w moim kierunku wszedł mi pod koła prawie. Zauważyłam go późno, ale wyhamowałam. Jego brat (chyba brat) krzyczy 'mówiłem nie leź!' a młody na to 'przecież się zatrzymali'. 
Ciekawe czy samochody też tak zatrzymuje i czy zawsze się będą zatrzymywać. 
A tak poza tym to nadmorska całkiem przejezdna jak na tą pogodę.  Dane wycieczki:
Km:20.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: Podjazdy:mRower:Czarnuszek

stajnia i port razy 2

Piątek, 7 sierpnia 2015 | dodano:07.08.2015
Dane wycieczki:
Km:37.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: Podjazdy:mRower:Czarnuszek

stajnia

Czwartek, 6 sierpnia 2015 | dodano:07.08.2015
Dane wycieczki:
Km:2.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: Podjazdy:mRower:Czarnuszek

stajnia

Środa, 5 sierpnia 2015 | dodano:07.08.2015
Dane wycieczki:
Km:2.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: Podjazdy:mRower:Czarnuszek

stajnia

Wtorek, 4 sierpnia 2015 | dodano:07.08.2015
Dane wycieczki:
Km:2.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: Podjazdy:mRower:Czarnuszek

stajnia razy 2

Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 | dodano:03.08.2015
Dane wycieczki:
Km:4.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: Podjazdy:mRower:Czarnuszek

z Kórnika

Niedziela, 2 sierpnia 2015 | dodano:02.08.2015
Jest dobrze. Wstałam i mogę jechać dalej. Rano oczekiwanie na pierwszych maratończyków. Foty, gratulacje, radość :) 


Gdzieniegdzie walały się zwłoki... 

Zaliczyłam jeszcze pływanie, skrócony kurs delfina i do domu! Tyłek w pierwszej styczności z siodełkiem poczułam, ale po chwili dało się zupełnie spokojnie jechać. Do Poznania wybrałam boczne drogi - przyjemna trasa. W mieście natomiast jazda większą drogą - zwykle ulicą, nie DDRką, bo mało ich było i z krawężnikami wysokimi. Jeszcze błądzenie po shity center, zakup biletu (nie na ten pociąg co chciałam, ale woodstock wracał i tłumy wszędzie...), oczekiwanie i w drogę. Ano właśnie. PKP nie byłoby sobą, gdyby nie zaserwowało atrakcji. Pociąg pełen, bilet na wagon 16, a w nim brak miejsca na rowery. Hurra... Poszłam więc do wagonu nr 15 i tam mimo braku wolnych wieszaków jakoś upchnęłam i mój rower. Miejsce siedzące było, więc po chwili drzemałam, a po dłuższej chwili byłam już w domu. I koniec super weekendu. 
Dane wycieczki:
Km:30.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: Podjazdy:mRower:Czarnuszek

prawie jak maraton

Sobota, 1 sierpnia 2015 | dodano:02.08.2015
Nastał w końcu czas, by sprawdzić moje nieszczęsne plecy na konkretnym dystansie. Czas wycieczki, jakiej dawno nie robiłam. Dostałam dobre mapy (dzięki Elizium!!!), rower spakowałam, można jechać. 
Jedna z czarnuszkowych stópek: 

Postanowiłam ruszyć razem z maratończykami, aby mi nie przyszło do głowy nigdzie nie jechać :) Zbiórka o 7:30 w bazie. 

I sruuu na Kórnicki rynek. Powiedzieli 'jedziemy', ale nikt się nie ruszał, więc poprowadziłam peleton ;) 

Na rynku jeszcze niespodzianka - oficjalna odprawa czyniona przez oficjeli. Mało kto słuchał (wiem, że nuda, ale wiocha - szacunek organizatorowi się należy jednak, więc mogli ludzie tą chwilę pocierpieć). 


Chwila moment i ruszamy. Najpierw pińćsetki i potem trzysetki, do których się dołączam na pierwsze kilometry, by posmakować jazdy w peletonie (dawno tak nie jechałam). Sprawnie i w sumie bez wysiłku bujam się z nimi prawie do Mosiny, gdzie żegnam się i skręcam w las. 

I już jest pięknie. Godzina 9, a ja już w trasie, ponad 20 km na liczniku, ładny lasek i perspektywa miłego dnia :) Czego chcieć więcej... :) 

No, może czasem twardszej nawierzchni (jechałam na 1-calowych oponkach) 

Mapy mam dobre, ale w Mosinie się nieco zakręcam, więc strzelam fotę planu miasta i dzięki temu sprawnie opuszczam to miejsce. 

Kieruję się na Sowiniec, a potem w Sowinkach staję na mały posiłek. W końcu minęły już 4 godziny od posiłku, a więc najwyższy czas coś wciągnąć. 

Koło sklepu jest duży plac zabaw, mikro ścianka wspinaczkowa (trudne chwyty!), zagrody z kozami (?) i dzikami, a naprzeciwko ciekawy dom. 

Dalej trafiam na szutrówkę, dość nierówną. Ale to nic, bo chwilę później wraca asfalt. Skręcam jednak na szlak wiodący lasami. A raczej w kierunku, gdzie powinien być szlak, bo oznaczenie fatalne, więc co chwilę ten szlak gubię. Jadę więc bardziej na azymut. Po drodze podziwiam ładne starorzecza Warty, samą Wartę i rezerwat Krajkowo obejmujący dolinę Warty. 



Większość dróg o dziwo przejeżdżam bezproblemowo, jedynie w jednym miejscu napotykając zwalone drzewo. Konno by się przeskoczyło (gdybym się nie bała haha), a rower trzeba przerzucać... 

Dopiero przed Jaszkowem zakopuję się i idę. 

Ale niezbyt długo, a po drodze mijam znów ładne widoczki. 

Jaszkowo mnie zaskakuje. Znam tą miejscowość jako teren rozgrywania wielu zawodów rangi ogólnopolskiej. Myślałam, że jest większa :) Dalej już asfaltem dobijam do Śremu. To kolejne miejsce znane jako końskie, bo mieści się tu największy klub jeździecki w Polsce. Nie mają oni tu jednej stajni,a są rozproszeni po swoich (często prywatnych) ośrodkach. Ale mają wielu zawodników, z których znaczna część mieści się w polskiej czołówce. Śrem zaskakuje mnie ścieżynkami... Mają kasę na ich ukwiecenie, a nie mają na zrobienie po ludzku niskich krawężników. 

Dalej odbijam na Mechlin i Dąbrowę, gdzie staję na większy posiłek. Szczęśliwie w sklepie mają gotowe kanapki - bagietki, więc najadam się do syta (choć zostaje chęć na zupę). Sił wprawdzie nie przybyło, ale do Kórnika już niedaleko. Jadę głównie asfaltami, robiąc jeszcze tylko jeden mały skrót na azymut przez las. Udaje mi się spotkać niezbyt strachliwe zwierzątko. 

W Kórniku robię jeszcze zakupy i wracam do bazy, ale skoro nikogo tam nie ma, to jadę ponownie, tym razem tylko do Zaniemyśla, nad jezioro. Po drodze pęka setka, więc jest radość, bo to pierwsza setka od września 2013 roku (wtedy to nawet dwusetka była). 


Jechało się dobrze, choć plecy nieco czułam. Myślę, że to jednak od podróży, bo siedziałam krzywo, a nie wzięłam piłki by się rozmasować. Nogi lekko zmęczone, ale z możliwością na więcej. Tyłek nieco zmęczony, ale z możliwością na więcej. Głowa wypoczęła, ale na więcej chyba możliwości nie miała :) Pozostaje wybrać się w przyszłości na kolejną wycieczkę, bo to jednak świetny odpoczynek. 
Dane wycieczki:
Km:114.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: Podjazdy:mRower:Czarnuszek

Biskupice Wielkopolskie -> Kórnik

Piątek, 31 lipca 2015 | dodano:02.08.2015
Nareszcie coś na kształt wyprawki! Udało mi się zgrać wolne, towarzystwo się zbiera, trzeba jechać. Zaopatrzyłam czarnuszka w sakwy i wsiadłam w pociąg z nadzieją, że jak wysiądę to będzie nieco cieplej. Miałam również nadzieję na wyspanie się po drodze, ale sporo ludzi, wstrętni palacze i mili rowerzyści nieco mi pokrzyżowali plany. Przesiadka w Bydgoszczy - ZIMNO!!! Zamarzłam totalnie, aż mi skostniały wszystkie palce... Na szczęście im dalej na zachód, tym słoneczniej i cieplej się robiło. Drugi pociąg - tym razem miłe rowerzystki. Obie zainteresowane jeżdżeniem z sakwami, obie zaproszone na forum. Zastanawiałam się całą drogę, gdzie wysiąść, ale padło w końcu na Biskupice, by nie dokładać drogi pod wiatr i mieć siły na dzień następny. Tak też zrobiłam, po czym chyba z 15 minut spędziłam stojąc na przejeździe kolejowym i czekając aż przejedzie najpierw jeden pociąg, potem drugi, a potem jeszcze i trzeci... Rogatki się podniosły, przepuściłam blachosmrody i w końcu w drogę! Czarnuszek ładnie pomykał, pomagał. Zapomniałam biedakowi przedni hamulec wyregulować, więc biedak piszczał. Napotkałam po drodze źródełko, ale wody zakazali tam pić i tylko jakieś święte miejsce z tego zrobili. 

Drugi przejazd kolejowy i postój - znów coś jedzie... Głód zaczął doskwierać, więc zaliczyłam postój przy sklepie - cudowna wiata przystankowa, chroniąca przed wściekłym wiatrem. Wciągnęłam co się dało i dalej, bo już niedaleko. Po drodze napotkałam nieco szutru i straszny podjazd ;) 

Wiadukt prowadził nad autostradą - koszmarek jaki ruch tam. 

Trzeci przejazd kolejowy i dla odmiany postój. Nic nowego. Za to stojąc tam wymyśliłam, że pojadę nieco naokoło, ale mniej ruchliwą drogą. Tak też zrobiłam, po czym po raz czwarty stałam na przejeździe kolejowym. Szybki zjazd do Kórnika i znów głód. Kuchenki nie brałam, więc zajrzałam do pierwszej z brzegu knajpy z pytaniem, czy z rowerem można. - nie bardzo... Nie, to nie - wszystkie miejsca wolne, ale widać wolą pustki a nie klientów ;)

Zajechałam zatem do bazy (OSIR Kórnik), gdzie szczęśliwie nie byłam pierwsza. Później jeszcze zakupy, wizyta w tym samym barze co wcześniej (rowery zostały jednak na zewnątrz, a jedzenie było średnie).

Wieczorem ognisko i spać :) W namiociku :D  Dane wycieczki:
Km:43.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: Podjazdy:mRower:Czarnuszek

stajnia

Środa, 29 lipca 2015 | dodano:29.07.2015
Dane wycieczki:
Km:2.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: Podjazdy:mRower:Czołg

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl