stajnia
Poniedziałek, 22 czerwca 2015 | dodano:23.06.2015
Dzień pełen wrażeń...
Rano zastałam zalaną stajnię, bo... koń urwał rurę od poidła. Na szczęście sąsiad zakręcił wodę zanim przyszłam, więc już zdążyło nieco zlecieć. Ale wywalanie całego boksu mimo że trociny - trochę mi zajęło.
Potem kot się zaplątał w papierowy worek i latał po mieszkaniu w panice totalnej... oswobodziłam panikarza, aż się posikał z paniki i zabunkrował się pod fotelem. Prócz zmasakrowanych pazurków tylnych łap (chyba) nic sobie nie uszkodził. Pozostawił tylko pobojowisko.
Potem rozmowa o pracę, która mnie wykończyła, choć całkiem miło było. A na koniec dnia wspin. Dawno drugi dzień z rzędu się nie wspinałam. Szło mi słabo, ale chęci jakoś brakowało. Zrobiłam parę standardów, próbowałam jedną nową drogę rozkminić, ale nie na moje siły zupełnie, a jeszcze na największym przewieszeniu, więc jak się odpada to się można ostro pobujać na linie.
Rano zastałam zalaną stajnię, bo... koń urwał rurę od poidła. Na szczęście sąsiad zakręcił wodę zanim przyszłam, więc już zdążyło nieco zlecieć. Ale wywalanie całego boksu mimo że trociny - trochę mi zajęło.
Potem kot się zaplątał w papierowy worek i latał po mieszkaniu w panice totalnej... oswobodziłam panikarza, aż się posikał z paniki i zabunkrował się pod fotelem. Prócz zmasakrowanych pazurków tylnych łap (chyba) nic sobie nie uszkodził. Pozostawił tylko pobojowisko.
Potem rozmowa o pracę, która mnie wykończyła, choć całkiem miło było. A na koniec dnia wspin. Dawno drugi dzień z rzędu się nie wspinałam. Szło mi słabo, ale chęci jakoś brakowało. Zrobiłam parę standardów, próbowałam jedną nową drogę rozkminić, ale nie na moje siły zupełnie, a jeszcze na największym przewieszeniu, więc jak się odpada to się można ostro pobujać na linie.
Dane wycieczki:
Km: | 2.00 | Czas: | km/h: | ||||||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Podjazdy: | m | Rower: | Czołg |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj