Informacje

  • Przejechane kilometry: 26402.23 km
  • Czas na rowerze: 30d 18h 43m
  • Prędkość średnia: 16.64 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy magdullah.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Flag Counter
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2015

Dystans całkowity:542.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:17.50 km
Więcej statystyk

prawie jak maraton

Sobota, 1 sierpnia 2015 | dodano:02.08.2015
Nastał w końcu czas, by sprawdzić moje nieszczęsne plecy na konkretnym dystansie. Czas wycieczki, jakiej dawno nie robiłam. Dostałam dobre mapy (dzięki Elizium!!!), rower spakowałam, można jechać. 
Jedna z czarnuszkowych stópek: 

Postanowiłam ruszyć razem z maratończykami, aby mi nie przyszło do głowy nigdzie nie jechać :) Zbiórka o 7:30 w bazie. 

I sruuu na Kórnicki rynek. Powiedzieli 'jedziemy', ale nikt się nie ruszał, więc poprowadziłam peleton ;) 

Na rynku jeszcze niespodzianka - oficjalna odprawa czyniona przez oficjeli. Mało kto słuchał (wiem, że nuda, ale wiocha - szacunek organizatorowi się należy jednak, więc mogli ludzie tą chwilę pocierpieć). 


Chwila moment i ruszamy. Najpierw pińćsetki i potem trzysetki, do których się dołączam na pierwsze kilometry, by posmakować jazdy w peletonie (dawno tak nie jechałam). Sprawnie i w sumie bez wysiłku bujam się z nimi prawie do Mosiny, gdzie żegnam się i skręcam w las. 

I już jest pięknie. Godzina 9, a ja już w trasie, ponad 20 km na liczniku, ładny lasek i perspektywa miłego dnia :) Czego chcieć więcej... :) 

No, może czasem twardszej nawierzchni (jechałam na 1-calowych oponkach) 

Mapy mam dobre, ale w Mosinie się nieco zakręcam, więc strzelam fotę planu miasta i dzięki temu sprawnie opuszczam to miejsce. 

Kieruję się na Sowiniec, a potem w Sowinkach staję na mały posiłek. W końcu minęły już 4 godziny od posiłku, a więc najwyższy czas coś wciągnąć. 

Koło sklepu jest duży plac zabaw, mikro ścianka wspinaczkowa (trudne chwyty!), zagrody z kozami (?) i dzikami, a naprzeciwko ciekawy dom. 

Dalej trafiam na szutrówkę, dość nierówną. Ale to nic, bo chwilę później wraca asfalt. Skręcam jednak na szlak wiodący lasami. A raczej w kierunku, gdzie powinien być szlak, bo oznaczenie fatalne, więc co chwilę ten szlak gubię. Jadę więc bardziej na azymut. Po drodze podziwiam ładne starorzecza Warty, samą Wartę i rezerwat Krajkowo obejmujący dolinę Warty. 



Większość dróg o dziwo przejeżdżam bezproblemowo, jedynie w jednym miejscu napotykając zwalone drzewo. Konno by się przeskoczyło (gdybym się nie bała haha), a rower trzeba przerzucać... 

Dopiero przed Jaszkowem zakopuję się i idę. 

Ale niezbyt długo, a po drodze mijam znów ładne widoczki. 

Jaszkowo mnie zaskakuje. Znam tą miejscowość jako teren rozgrywania wielu zawodów rangi ogólnopolskiej. Myślałam, że jest większa :) Dalej już asfaltem dobijam do Śremu. To kolejne miejsce znane jako końskie, bo mieści się tu największy klub jeździecki w Polsce. Nie mają oni tu jednej stajni,a są rozproszeni po swoich (często prywatnych) ośrodkach. Ale mają wielu zawodników, z których znaczna część mieści się w polskiej czołówce. Śrem zaskakuje mnie ścieżynkami... Mają kasę na ich ukwiecenie, a nie mają na zrobienie po ludzku niskich krawężników. 

Dalej odbijam na Mechlin i Dąbrowę, gdzie staję na większy posiłek. Szczęśliwie w sklepie mają gotowe kanapki - bagietki, więc najadam się do syta (choć zostaje chęć na zupę). Sił wprawdzie nie przybyło, ale do Kórnika już niedaleko. Jadę głównie asfaltami, robiąc jeszcze tylko jeden mały skrót na azymut przez las. Udaje mi się spotkać niezbyt strachliwe zwierzątko. 

W Kórniku robię jeszcze zakupy i wracam do bazy, ale skoro nikogo tam nie ma, to jadę ponownie, tym razem tylko do Zaniemyśla, nad jezioro. Po drodze pęka setka, więc jest radość, bo to pierwsza setka od września 2013 roku (wtedy to nawet dwusetka była). 


Jechało się dobrze, choć plecy nieco czułam. Myślę, że to jednak od podróży, bo siedziałam krzywo, a nie wzięłam piłki by się rozmasować. Nogi lekko zmęczone, ale z możliwością na więcej. Tyłek nieco zmęczony, ale z możliwością na więcej. Głowa wypoczęła, ale na więcej chyba możliwości nie miała :) Pozostaje wybrać się w przyszłości na kolejną wycieczkę, bo to jednak świetny odpoczynek. 
Dane wycieczki:
Km:114.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: Podjazdy:mRower:Czarnuszek

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl